wtorek, 20 sierpnia 2013

Miłość

Tęsknię za tym, do którego powinno należeć moje serce i moje ciało. Dlatego, że on jest wart tego, by oddać mu całą siebie, taką jaka jestem.
 Miłość to trudne doświadczenie, które uczymy się przeżywać. Czasem tragicznie, czasem zupełnie niespodziewanie spada na nas to uczucie. Lubi łączyć się ono z cierpieniem, bólem, niezrozumieniem. Jednak czym byłby świat bez miłości? Czy byłby łatwiejszy? Ba, na pewno, ale dzięki niej dojrzewamy. Znasz uczucie pierwszej miłości? Z tej pozytywnej strony. Kiedy świat zaczyna nabierać nowych kolorów, kiedy czujesz, że latasz i nie obejmują Cię problemy ludzkości. Liczysz się tylko TY i TA osoba. To nas zmienia. Potem najczęściej przychodzą cięższe chwile, kiedy stajemy razem na rozstaju dróg i jesteśmy coraz dalej. Myślimy wtedy, że przeznaczenie nas oszukało. To też nas zmienia. Miłość zmienia cały świat. Łączy ludzi, rozdziela, zabija. Co to za siła? Co to za wymysł Boga? I czy to nie czasem tylko nasze myśli, że myślimy właśnie o tym w ten sposób i zaczynamy w to wierzyć (nie podważając żadnych struktur religijnych itd.)? Może po prostu ktoś kiedyś powiedział: Od dziś się zakochujemy! I robimy to tak: ..... ? Jeśli tak, to niezły z niego amator, który nie przewidział skutków, które niesie ze sobą to piękne i zarazem tragiczne uczucie.
Cóż, pewnych błędów nie uczymy się nie popełniać, ale powielamy je całe życie. I bądź tu mądrym i odpowiedzialnym za swoje życie człowiekiem.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Ludzie myślą, że pieniądze dają szczęście. Fakt, w jakimś stopniu dają, pozwalają nam spełnić marzenia, które często przekraczają nasze progi finansowe. Gdy je mamy czujemy się powiedzmy bezpieczniejsi i jakoś bardziej optymistycznie patrzymy w przyszłość. To prawda, że za nie możemy kupić PRAWIE wszystko. Czego według mnie nie można za nie kupić? Nudne byłoby gdybym napisała, że miłości, prawdziwej przyjaźni, rodziny i tak dalej. Być może to oczywiste, ale niestety wszystkie te wartości w naszych czasach są już " do kupienia ", może nie te prawdziwe, choć czasem myślimy, że tak jest. Wracając do tego, co chciałam przekazać. Nie mogę kupić poczucia bezpieczeństwa. Ostatnio moje życie to ciągnący się dramat. Nie wiem, co mnie czeka jutro, tak wiem, że nikt o tym nie wie. Ale ja nie wiem czy jutro zobaczę osoby mi bliskie, czy coś znowu mnie nie zaskoczy, czy mama alkoholiczka sobie czegoś nie zrobi, czy biznes wypali. Moje życie to ciągły obrót spraw o 180 stopni. Zaskakuje mnie każdego dnia. Nie czuję się komfortowo, przytłacza mnie samo oddychanie. Nie mam przyjaciół, bo przez to jakie niespodzianki przynosił mi los, nie mam zaufania. Czuję, że wszyscy widzą, że za tym uśmiechem kryje się depresja, stres. Próbuje wszystkim pokazać, że jest dobrze, że sobie radzę i w ogóle jest cudownie, bo idę na studia, mam fajne mieszkanie. Póki co ludzie wierzą, albo udają i nie chcą pomóc. Bo kogo w sumie obchodzi to jak naprawdę jest? Po co obarczać samego siebie problemami innych? Ja chyba nawet wolę, jak wszyscy mnie mają gdzieś, bo gdyby każdy podchodził i pytał co u mnie, chyba bym wybuchła. Tak, moje życie mi się nie podoba. Moje wartości gdzieś rozmazały się wraz z doświadczeniem. Rodzina? Co to znaczy być dla kogoś "rodziną"? Moja mama alkoholiczka, tylko czeka kiedy będzie mogła sobie wypić. Przecież ona musi odreagować stres, a pije przeze mnie, bo ciągle jej mówię, że ma nie pić. Czy ona nie zasługuje na chwile relaksu?! Musi odpocząć od tego swojego nicnierobienia. A ja cicho cierpię, już się nie odzywam, wsiadam w auto i jadę, puszczam audycję na Jedynce o sytuacji w Egipcie. To naprawdę ciekawsze niż łzy. A tata? Tylko czeka do pewnego dnia, kiedy dowie się, czy będzie mógł legalnie wychodzić z domu. A ja siedzę i się martwię, bo właściwie studia to jeszcze nic pewnego, bo jest firma, bo są problemy. Ja w samym środku tej cholernej burzy krzyczę i nikt mnie nie słyszy. Świat ogłuchnął, albo pomylił się i usunął Słońce z mojego życia. Pytam się, gdzie i kiedy będzie tu miejsce dla mnie? Chcę wszystkim pomóc, kosztem siebie, swoich marzeń. Tak, żyję tą całą sytuacją. Choć nie ma nic gorszego od życia z dnia na dzień. Ciągle te same myśli, ten sam strach. Cholera, kto by wytrzymał w moim wieku z moim bagażem doświadczeń, i został w MIARĘ normalnym?! Mówią mi, że się wymądrzam, że jestem głupia. Okej, ja już przestałam wszystkich pouczać, dawać rady, pomagać. Każdy wie lepiej. Ja zamknęłam się w tym cholernym więzieniu. Świat marzeń być może jest dla głupców, ale chociaż pozwala zapomnieć o tym, jak kopie w dupę nas codzienność. Mówią: Nie patrz w przeszłość, żyj dniem kolejnym, liczy się teraz. Śmieję się z nich. Jak nie patrzysz w przeszłość i nieważne jak była okropna, nie uczysz się, nie rozumiesz wielu spraw. Z teraźniejszości rzadko wyciągasz jakieś wnioski, bo my nie myślimy tu i teraz. Nigdy nie podejmujemy pewnych decyzji, nigdy! Zawsze pojawia się jakieś "ale". Ta cała cholerna niepewność. Pewność - tego też nie kupimy za pieniądze. Może to jakaś cholerna komedia, że zamiast być szczęśliwym tutaj, wolałoby się nie istnieć nigdzie.

sobota, 17 sierpnia 2013

.

Wróciłam do blogowania. Noce nie dają mi spokojnego życia. Chaos w głowie, natłok myśli. Niedługo studia, mieszkanie wybrane. I On. Cały czas zastanawiam się czy to był dobry wybór decydując się na ten związek. Wiecie jak to jest leżeć koło osoby, z którą za miesiąc macie za mieszkać, a myślami być przy kimś innym? Łzy same nachodzą do oczu. A jeżeli odrzuciłam prawdziwą miłość, taką nierealną wręcz, taką niecodzienną, pełną poświęceń, niepewności, strachu? Ktoś naprawdę mnie kocha, nie od wczoraj, nie od miesiąca, ale od kilku lat! Więc co mnie ciągnie do NIEGO? Tego, który nie potrafi traktować kobiety, nie potrafi poświęcić się dla drugiej osoby, a co dopiero być za KOGOŚ odpowiedzialny! Nawet nie wiem czy go kocham. Skoro nie jego, to kogo? Mam za sobą kilkuletni związek, ale młodość uderzyła mnie w serce, poczułam wolność, możliwości i tak dalej mogłabym wymieniać te wszystkie głupoty. Całe życie będę uciekać od szczęścia. Taka już jestem. Cała ja. Patrzę w przeszłość nie wyciągając konsekwencji. Może we wrześniu się ułoży i pójdę jednak na zaoczne, wtedy spróbuje swojego szczęścia, zobaczę czy wrócić do tego, któremu powinnam oddać całą siebie. A jeżeli nie to zrobię to, co zawsze - poczekam na to, co los mi przyniesie. Ale jedno mogę przyznać na pewno - Ciebie jedynego kochałam, tak bezinteresownie. Jeśli ktoś mi powie, że liczy się tylko miłość w swojej najczystszej postaci, powiem mu, że jest głupcem. Bo nad miłością czuwa pewne piętno - rozsądek, za którym najczęściej idzie jego przyjaciel - głupota.